wtorek, 4 kwietnia 2017

wszystko co za mną, kiedyś zawróci, przytuli, udusi




Robert Miniak


air

nie wiedziałem, że tak pełno powietrza o tej porze na ulicy, przystanku, jakby czekało na autobus, brata z innego miasta, pachnącego lasem, ciemnym jak dziewczyna z

Sosnowca, której pocałunki miały posmak zwęglonych zabawek. biegnę a ono robi mi miejsce na oddech, odsuwa w kąt, nieruchomieje pod latarnią, ćmy zawisają
w bezruchu, na przystanku kot próbuje uszczknąć coś dla siebie. mysz kuli się w norce, miękkie tykanie kocich powiek odmierza czas wiesz jak trudno zawiązać Małej warkoczyk?
popróbowałem przybierać pasemka włosów, łączyć jedno z drugim, a ona nie wiedziała, że nie umiem, ale ważne było to dzielenie się oddechem, wciągałem jej wydech, zupełnie
jak swój, bez obrzydzenia, nawet powiem, że z dumą, jakby odnalazł swój zapach,
ale wiesz, czasem się boję, że wszystko
co za mną, kiedyś zawróci, przytuli, udusi...





Nici

tyle rzeczy zawisło w moim życiu na włosku, wybacz że zaczynam od ryb, wrzucałem im nić a one trzymały się jej jak tonący, na drugim końcu był nóż, szelest zdzieranych
łusek i pęcherze pękające jak pingpogówka Te wszystkie płotki, krasnopiórki, ba nawet leszcze Stawały przede mną nagie, bez łusek Nawet nie można powiedzieć, że tak jak je stworzył
Boże dzieci na które ponawlekano cekiny. A potem Ty, która przychodzisz do mnie w snach Pamiętam, jak dzieliłaś każdy włos na czworo, Zanim wypadły, zmieniły się w chustkę, którą teraz
Nosi Mała zamiast szalika. (Jakby wiedzieli, to pewnie By zabronili, wyrzucili jak nie odkażoną rzecz,) tyle rzeczy wisiało w moim życiu na włosku. kiedy klisza pokazała mi Małą poczułem się jak pająk,

który wysnuł własną Nić. Teraz patrzę jak rozwija się , wilgotna kropelkami Śliny, nowymi słowami, które wyszły nie z moich płuc jej kolorowe sukienki są jak wstążki na ogonie latawca.
kiedyś poszuka swojego nieba oderwie się, odleci coś splecie.




Żółć w listopadzie brzuch lasu zrobił się wilgotny jak podniebienie psa. Jakub odgrażał się, że w środę pójdzie z laską za parów. wybije ściółce grzyby. Pamiętali, że na jesieni oszalał. Drapał ziemię w poprzek, zawracał po krótszym, jakby grał w krzyżyki a potem darł się, że Bóg jest sędzią kaloszem – rozdaje drzewom kartki. żółte we wrześniu, kiedy odlatują szpaki. czerwone tylko bukom, za karę. za nazwę.


_________________________________
publikacja za zgodą Autora

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisy ad personam będą usuwane