piątek, 18 listopada 2016

odległość robi tak, żeby pamiętać.


Roman Honet




zimne pole
 
odległość robi tak, żeby pamiętać.
czas – żeby nie bolało.
miłość – trzyma w trudzie. pomieszany
jest kruszec w wodach galaktyki,
wściekły i cenny. choćby i to,
że zobaczyłem lato, biel rozsypaną
w ptakach i muzyce, zegary,
a to było dno rzeki, zmącony osad. choćby i to,
że dotykałem znowu twojej głowy,
a to był powiew wiatru,
w zimnym polu
kamień, trupi puch




funkcjonariusze

zamarznięte jezioro i ryba
leżąca w śniegu jak nóż po przejściu procesji.
i oczy znikające w głębi nade mną

i ciemni, zdziwaczali starcy w oddaleniu,
rozprawiający o terrorze słowa. daleko
można wędrować i się nie przebudzić.

daleko. ten dzień po rybiej śmierci,
mroźny i samotny – i śmiech
jak okno dźwigane za trumną,

i ręce starców, kołyszące się
i zniewieściałe, jakby nie potrafiły
tego okna uchylić w porę –

jak gdyby było tam to,
co im przypadkiem umknęło.

a był tam świat




rozmowa trwa dalej

*
zjawiasz się tam, gdzie byłaś
w moich oczach – wszędzie.
odwrócona ode mnie wczoraj,
dzisiaj nic nie dalsza ode mnie

jakbyś zasnęła w biegu mojej krwi,
by nie było nocy bez ciebie

*

od piętnastu lat nie zasnąłem,
by nie było nocy bez ciebie

od piętnastu lat nie zasnąłem,
żebyś ty na chwilę zasnęła

*

jak gdyby moje noce nie były skrócone,
obrócone do wódki, która płynie między
czasem przeszłym a czasem nieważnym,
plącząc i oddalając wszystko

oprócz pamięci

*

poczytaj mi:
ból – instrukcja obsługi. poczytaj:
ciało – przewodnik po cieniu

*

nie doczekałaś już swoich urodzin,
zimy nadciągającej w blasku stroboskopu, kiedy pędzące
pociągi przemieniały się w niebieski płomień
w miasteczku nad krętą rzeką

*

nie czekaj na mnie,
zostaliśmy sami – ściszony głos
znad brzegu, ale czy to śnieg,
czy twoje ciało pośmiertne powraca,
nie mogąc ustać, nie wiem.

śnieg zawsze ma datę

*

może sypałby na zimowe pole,
na akustyczne ekrany przy autostradach, a ty biegłabyś obok,
oszroniona od dzwonków i wstążek –
iskra – siostra gwiazdy

*

należałaś do mnie krótko i prosto. collie,
wyrzucający w górę obłok ceglanego pyłu,
anioł niosący nam żurawinówkę

*

to wszystko już się wydarzyło.
to wszystko zacznie wydarzać się wiecznie

*

kurwy mnie wiozły na wózku widłowym
przez plamy oleju maszynowego w opustoszałych fabrykach,
przez elektryczne monstrancje nad sklepem spożywczym,
puste niedziele w miasteczku

gdzie pobiegli do parku dziewczynka i pies
w zimowy wieczór, dawno

żyć
przyjechałem

*

szepczę.

szept przypomina węża,
ale oś ma w pionie

*

zwłaszcza szept o czasie,
kiedy były perony w czerwonym blasku zachodu,
dzieci w porcelanowych koszulach dźwigające lampiony,
całe roje; gdy brzmiał okrzyk

– mróz! –

i ciche uśmiechanie się z powodu mrozu
młodej kobiety, jej mrużenie oczu:
czas, kiedy miłość była największa
na świecie

teraz nie ma świata

*

tej,
która się wtedy uśmiechała,
także już nie ma

*

czytaj mi jeszcze:
zmory – koleżanki z klasy, powtarzaj:
przeszłość – dni, które wciąż trwają.
rozejrzyj się

*

czasem chciałbym mieć ciebie raz jeszcze:
ten sam układ
tych samych genów

jakby nie było.
nie minęły lata

*

czasem jeszcze chciałbym skosztować
tamtego pokarmu, pyłu
spadającego na odsłonięte ramiona,
ale nie został nawet cień pokarmu,
nawet pył

*

tyle przybyło – elektryczne znicze,
zbiornik propan butanu do kremacji,
wyświetlacze w nagrobkach

tyle natrudzono się
nad snem, nad płomieniem,
ale robactwo
to wciąż forma ognia

*

postarzejesz się w miastach ogromnych,
muzeach i bibliotekach, od których pójdzie
łuna nowego pisma i instalacji. (to delikatne istoty
tak natrudziły się, prześcigiwały).

tak się nie stanie

*

tak: inne kobiety
popychają wózki. inne kobiety szepczą:
cicho, las

*

(a może przejdę obok twojego domu, może
pójdę do parku wzdłuż rzeki, zabiorę
chleb dla kaczek, zastygających
na wodzie jak krople wosku)

*

więc: ciągle mi się zdaje,
że znowu się spotkamy,
że cię zobaczę – wieczorem
obok kapliczki pod twoją obroną, pod gałęziami
okrytymi szronem

*

moje ręce, większe już teraz,
pewnie nie pasowałyby do twojej
twarzy

pewnie odwykły,
lecz nie wielkość miary
i przyzwyczajenie, ale czas trwania ciszy
poświadcza rozstanie

*

więc:
co zostało przerwane, to zaledwie życie.
rozmowa trwa dalej


__________________________________
publikacja za zgodą Autora

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisy ad personam będą usuwane