Roman Honet
zimne pole
odległość robi tak,
żeby pamiętać.
czas – żeby nie
bolało.
miłość – trzyma w
trudzie. pomieszany
jest kruszec w
wodach galaktyki,
wściekły i cenny.
choćby i to,
że zobaczyłem lato,
biel rozsypaną
w ptakach i muzyce,
zegary,
a to było dno rzeki,
zmącony osad. choćby i to,
że dotykałem znowu
twojej głowy,
a to był powiew
wiatru,
w zimnym polu
kamień, trupi puch
funkcjonariusze
zamarznięte jezioro
i ryba
leżąca w śniegu jak
nóż po przejściu procesji.
i oczy znikające w
głębi nade mną
i ciemni,
zdziwaczali starcy w oddaleniu,
rozprawiający o
terrorze słowa. daleko
można wędrować i się
nie przebudzić.
daleko. ten dzień po
rybiej śmierci,
mroźny i samotny – i
śmiech
jak okno dźwigane za
trumną,
i ręce starców,
kołyszące się
i zniewieściałe,
jakby nie potrafiły
tego okna uchylić w
porę –
jak gdyby było tam
to,
co im przypadkiem
umknęło.
a był tam świat
rozmowa trwa dalej
*
zjawiasz się tam, gdzie byłaś
w moich oczach – wszędzie.
odwrócona ode mnie wczoraj,
dzisiaj nic nie dalsza ode mnie
jakbyś zasnęła w biegu mojej krwi,
by nie było nocy bez ciebie
*
od
piętnastu lat nie zasnąłem,
by
nie było nocy bez ciebie
od
piętnastu lat nie zasnąłem,
żebyś ty na chwilę
zasnęła
*
jak gdyby moje noce
nie były skrócone,
obrócone do wódki,
która płynie między
czasem przeszłym a
czasem nieważnym,
plącząc i oddalając
wszystko
oprócz pamięci
*
poczytaj mi:
ból – instrukcja
obsługi. poczytaj:
ciało –
przewodnik po cieniu
*
nie doczekałaś już swoich urodzin,
zimy nadciągającej w
blasku stroboskopu, kiedy pędzące
pociągi przemieniały
się w niebieski płomień
w miasteczku nad
krętą rzeką
*
nie czekaj na mnie,
zostaliśmy sami –
ściszony głos
znad brzegu, ale czy
to śnieg,
czy twoje ciało
pośmiertne powraca,
nie mogąc ustać, nie
wiem.
śnieg zawsze ma datę
*
może sypałby na zimowe pole,
na akustyczne ekrany przy autostradach, a ty
biegłabyś obok,
oszroniona od dzwonków i wstążek –
iskra – siostra gwiazdy
*
należałaś do mnie
krótko i prosto. collie,
wyrzucający w górę
obłok ceglanego pyłu,
anioł niosący nam
żurawinówkę
*
to wszystko już się
wydarzyło.
to wszystko zacznie
wydarzać się wiecznie
*
kurwy mnie wiozły na
wózku widłowym
przez plamy oleju
maszynowego w opustoszałych fabrykach,
przez elektryczne
monstrancje nad sklepem spożywczym,
puste niedziele w
miasteczku
gdzie pobiegli do
parku dziewczynka i pies
w zimowy wieczór,
dawno
żyć
przyjechałem
*
szepczę.
szept przypomina
węża,
ale oś ma w pionie
*
zwłaszcza szept o
czasie,
kiedy były perony w
czerwonym blasku zachodu,
dzieci w
porcelanowych koszulach dźwigające lampiony,
całe roje; gdy
brzmiał okrzyk
– mróz! –
i ciche uśmiechanie
się z powodu mrozu
młodej kobiety, jej
mrużenie oczu:
czas, kiedy miłość
była największa
na świecie
teraz nie ma świata
*
tej,
która się wtedy
uśmiechała,
także już nie ma
*
czytaj mi jeszcze:
zmory – koleżanki
z klasy, powtarzaj:
przeszłość – dni,
które wciąż trwają.
rozejrzyj się
*
czasem chciałbym mieć ciebie raz jeszcze:
ten sam układ
tych samych genów
jakby nie było.
nie minęły lata
*
czasem jeszcze
chciałbym skosztować
tamtego pokarmu,
pyłu
spadającego na
odsłonięte ramiona,
ale nie został nawet
cień pokarmu,
nawet pył
*
tyle przybyło –
elektryczne znicze,
zbiornik propan
butanu do kremacji,
wyświetlacze w
nagrobkach
tyle natrudzono się
nad snem, nad
płomieniem,
ale robactwo
to wciąż forma ognia
*
postarzejesz się
w miastach ogromnych,
muzeach i
bibliotekach, od których pójdzie
łuna nowego pisma
i instalacji. (to delikatne istoty
tak natrudziły
się, prześcigiwały).
tak się nie stanie
*
tak: inne kobiety
popychają wózki.
inne kobiety szepczą:
cicho, las
*
(a może przejdę
obok twojego domu, może
pójdę do parku
wzdłuż rzeki, zabiorę
chleb dla kaczek,
zastygających
na wodzie jak
krople wosku)
*
więc: ciągle mi się
zdaje,
że znowu się
spotkamy,
że cię zobaczę –
wieczorem
obok kapliczki pod
twoją obroną, pod gałęziami
okrytymi szronem
*
moje ręce, większe
już teraz,
pewnie nie
pasowałyby do twojej
twarzy
pewnie odwykły,
lecz nie wielkość
miary
i przyzwyczajenie,
ale czas trwania ciszy
poświadcza rozstanie
*
więc:
co zostało
przerwane, to zaledwie życie.
rozmowa trwa dalej
__________________________________
publikacja za zgodą Autora
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisy ad personam będą usuwane