niedziela, 2 lutego 2014

W poszukiwaniu miłości "co mruczy jak kot i stanik zdejmuje" czyli o książce Roberta Miniaka pt.: "Święci z drugiej ręki".


Na około stu stronach znajdziemy czternaście opowiadań. W stopce informacja: Nagroda Główna w VI Ogólnopolskim Konkursie na Autorską Książkę Literacką - Świdnica 2013.


W zbiorze opowiadań "Święci z drugiej ręki" Roberta Miniaka, człowieczeństwo, świat wewnętrzny człowieka stał się od nowa tajemnicą, a indywidualność ludzka stanęła pod znakiem zapytania. Jesteśmy świadkami subiektywizacji świata przedstawionego, wszystko staje się tu podmiotowe. Podmiot opowiadający rozprzestrzenia się, "wchodzi" w rzeczy i zjawiska. Zaciera się granica pomiędzy tym, co jego i w tym, co nie jego. Modelowanie postaci staje się sprawozdaniem o jej stanach i doznaniach wewnętrznych, których doniosłość mierzona jest stopniem udramatyzowania, a szczególnie - ich bolesności. Jest to język introspekcji psychologicznej. Opowieści wyrażone są w pierwszej osobie (Ptaki), (Fabryka miśków), (Prochowisko), (Buty), albo z pozycji narratora wszystkowiedzącego, np.: (Portfel), (Zęby); mówią o zwyczajnych ludziach, jakich możemy spotkać na ulicach małych miasteczek, na wsiach i przysiółkach wiejskich. Naznaczeni codzienną egzystencją doświadczają niespodziewanego przełomu losowego, swoistej traumy czy to w dzieciństwie (Kręgi), czy w okresie małżeństwa (Ptaki), czy też
w pracy zawodowej (Prochowisko), (Fabryka miśków).

Świadomość bohaterów opowiadań krąży tutaj na wielu polach: pamięci związanej ze śmiercią rodziców, syna lub znajomych, albo zdarzeniach mających wpływ na postrzeganie świata i wartościowanie jego zjawisk. Bohaterowie opowiadają sami o sobie i o swoim świecie i nie jest to bynajmniej monolog na szczycie Mont Blanck - przeciwnie, są to pełne wahania ale i pasji zwierzenia z jakimi dzielimy się z kimś zaufanym, ale odnoszące się bezpośrednio do procesów toczących się pomiędzy ludźmi. Jesteśmy zanurzani w świecie zdarzeń z najbliższego ich otoczenia, lecz nie wyalienowani z relacji międzyludzkich, w jakie z przejęciem opowiadający nas wtajemnicza. Z przeciętnej, szarej rzeczywistości przeciętnego zjadacza chleba wyrastają nieoczekiwanie święci. Pogodzeni ze swoim losem lub też - rzadko - skłóceni z nim i niepokorni. Chcący się wyzwolić z uprzedzeń innych i własnych ograniczeń. Podkreślający autonomię duchowego świata jednostki. Robert Miniak z niezwykłą empatią i przekonującą psychologiczną prawdą przedstawia wycinki z życiorysu swoich bohaterów, którzy życiowo bezradni wyrastają nagle na herosów przyjmujących swój los w milczeniu, jak kobieta w opowiadaniu Dróżniczka, proszona o przypilnowanie mieszkania znajomej, która broniąc roli stróża cudzego mienia, złodziejowi oddaje siebie. Telewizor wprawdzie zostaje na miejscu, ale owocem jej postawy jest, jak sama określa "telewizyjne dziecko", które bohaterka przyjmuje z całym bagażem swojego losu. Waga tego co ukryte
w subiektywnym świecie jednostkowych zachowań staje tutaj w świetle artystycznego wyrazu ale
i wspaniałego, humanistycznego zrozumienia. Próbie dotarcia do głębokich warstw jaźni bohaterów (Kręgi) gdzie rodzą się stany i przeświadczenia konstytuujące niepowtarzalność jednostkowego istnienia patronuje m. in. egzystencjalista Edmund Husserl ze swoim dziełem Doświadczenie i Sąd a także Martin Heidegger, autor dzieła Czas i Byt. W znaczący sposób odciska się tutaj inspiracja personalizmem
w osobie Emmanuela Mouniera, ale także irracjonalnym pędem życiowym w ujęciu Henri Bergsona. Znamiennym rysem opowiadań Miniaka jest bergsonowski sprzeciw wobec intelektu, który służąc celom praktycznym zniekształca i fałszuje poznawaną rzeczywistość. Autor książki "Święci z drugiej ręki" powtarza bezwiednie za Bergsonem ustami swoich bohaterów-narratorów: istotę rzeczywistości poznaje wyłącznie intuicja a nie rozum.

Opowiadaniom "Plewy" i "Szosa" patronuje Carl Gustaw Jung, psycholog i psychiatra szwajcarski, twórca tzw. psychologii głębi, która jest dociekaniem ukrytych złóż podświadomości albo i nieświadomości. To on stworzył pojęcie nieświadomości zbiorowej, przechowującej obrazy i symbole wpływające na przyjęty przez określone zbiorowości sposób myślenia o świecie. Specyficzne wartościowanie takiej grupy rzutuje na indywidualne i zbiorowe zachowania. To są archetypy, czyli obrazy pierwotne, dziedziczone nieświadomie, na których opierają się ludzkie wspólnoty. W oznaczonych wyżej opowiadaniach, w których narrator kryje się za zbiorowością czytamy: "U Zarzecznych zawsze jak pan Bóg przykazał, kapusta
z grochem, grzybowa i śledziki (najlepsze Bielasiakowa robiła), a u tamtych to zupełnie jak u ruskich -
w co drugiej chałupie barszcz czerwony podawać! Narodziny Pana Jezusa czerwoną krwią witać? Tylko durny człowiek tak robi. Albo Ruski. I o tą ruskość najwięcej szło..." Zwyczaje, tradycja łączy. Ale i dzieli.
I choć mamy świadomość, że współczesne media znoszą wiele z tych różnic ucząc akceptacji dla innego, odmiennego - w jakiś sposób przeżywamy tę wspólną obrzędowość, dającą nam tożsamość, identyfikującą z konkretną wspólnotą konkretnych wartości, zakorzenioną w jakichś tam małych ojczyznach.
Robert Miniak pielęgnuje pamięć zarówno tej tożsamości jak i pamięć korzeni osadzonych w głębokim dzieciństwie, ale kształtujących już na zawsze wrażliwość na imponderabilia z jakimi wchodzimy w świat ludzi dorosłych.

I na koniec rozważań o książce "Święci z drugiej ręki", warto pokusić się o szeroką interpretację samego tytułu zbioru opowiadań. Święci z opowiadań stają się świętymi zarówno przez sposób opowiadania o nich przez świadków, przez sposób postrzegania jak i święci rodzą się świętymi poprzez swój własny altruizm. Narrator mówi o swoim bohaterze: "...ja za Zygą w ogień skoczę. I rękę dam uciąć! Tak za nim stoję!
Bo o takiego drugiego to teraz trudno. Pan wiesz, że zaraz po tym, jak ten solidarnościowy stół komunę przewrócił, to myśmy z Zygą tydzień pili. Z radości wielkiej. A potem jak Niemiec zaczął fabrykę stawiać
i drzewa nad rzeką wycinać, tylko Zyga mu w twarz napluł i od skurwysynów nawyzywał. A inni tylko patrzyli i nic. A Pawelec nawet sie cieszył, że robotę w fabryce dostanie. I co?! Gówno! Do tej pory na zasiłku siedzi, w stołek pierdzi. A Niemiec sobie maszyny ściągnął, Ukraińców przywiózł, blok im postawił, a na naszych dupę wypiął. A trza było zrobić jak Zyga mówił: Spalić dziada zawczasu..." Zyga staje się świętym przez swoją jednoznaczną, pełną zaangażowania postawę, w której nie ma miejsca na spekulację, na serwilizm.Świętym czyni go heroizm przenoszenia cudzego nieszczęścia ponad własne.Jadąc motocyklem zdarza mu się wypadek. Sprawcą jest dziecko ale i ofiarą, którą Zyga ratując zanosi - jak to na wsi - do odległego punktu lekarskiego nie bacząc na ból swojej złamanej w tym wypadku ręki. Odtąd zdarzenie to staje się dla Zygi punktem odniesienia, bo świadomość, że dziecko mogło zginąć nie daje mu spokoju, stale go prześladuje, a zmaganie się z tą świadomością rodzi u Zygi napięcie mogące się rozładować tylko w sytuacjach ekstremalnych. Tylko że Zyga nigdy nikomu krzywdy nie zrobi, natomiast zawsze robi ją sobie. Można zaryzykować mówiąc, że tak jak wspomniana już dróżniczka tak Zyga "krzyżuje się" sam. Kobiety w opowiadaniach to najczęściej ciche, skulone w sobie postaci, bez skargi znoszące brutalny los i egoistyczne zachowania życiowych partnerów. Ich świętość to pokora i ukryty przed oczami innych heroizm trwania w codziennych rutynowych obowiązkach.
To co przychodzi z zewnątrz przyjmują ze zrozumieniem, i biernością osoby, która niczemu się nie dziwi, ale też osoby bezbronnej wobec otoczenia, w którym czai się zło, chęć wykorzystania i zdeptania dobroci. Robert Miniak chce nam powiedzieć, że święci rodzą się obok nas, ale to my - przysparzając im cierpień - jesteśmy kreatorami tej świętości. A przecież - jak mówi dróżniczka w opowiadaniu -" tęsknota
z człowieka różne rzeczy robi. Bo każdy miłości szuka. Takiej prawdziwej, co to mruczy jak kot i stanik zdejmuje."

Jacek Sojan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisy ad personam będą usuwane