niedziela, 23 lutego 2014

Abdykacja to mało. Trzeba jeszcze wiedzieć jak umniejszyć się zupełnie.


Radosław Wiśniewski





AMENT. KWIECIEŃ – PÓŹNY ŚNIEG, WCZESNY RANEK.

Na pewno jest to godne sceny z filmu wendersa albo jarmuscha,
Ale oni nie kręcą filmów o tej części europy, a innaritu ma dość
Osoby dramatu to ci, którzy nie są u siebie, chociaż mieszkali
w tym domu dłużej niż jego budowniczowie. No i inni. Popatrz
tylko - kot który nie nosił kartonów, śnieg, który padał w połowie
kwietnia, dawni sąsiedzi łypiący z okien, pokazujący nas dzieciom,
przerabiający dramat na kotlet mielony z morałem: ci państwo
nie byli grzeczni wznosili modły do obcego boga, nie chodzili
do kościoła, matki naszej i urządzali w domu zbiegowisko facecji
o podejrzanych rysach, a teraz spójrz rybko oto muszą wyjść z domu
ojców swoich z tym, co pomieszczą kartonach z ikei, 12,99 złotych
za dwie sztuki plus rabat na otwarcie nowego sklepu i nigdy już
nie będą jedli czereśni, ani pili wody, ani zbierali orzechów z tego
ogrodu. I jeszcze kilku Niemców wychodzących potajemnie z domu
niewoli wewnątrz porcelitowego słoika z napisem „Amon-karbon”
ukryci jak we wnętrzu przytulnej wersji egipskiego boga. I nowi ludzie
w ostatnim kadrze, których przed chwilą w ogóle nie było, jeszcze
czereśnia, orzech, forsycja i żywopłot, cały ten szwabski szlamot.
No to na razie, mówi ten, który ma klucz i miły jest chociaż chudy
i na wszystko mówi gicio i na każde zdanie, o którym nie ma zdania
odpowiada coś w tym jest, coś w tym jest albo zamyślony dorzuca
to też jest jakaś opcja, jest opcja. Z opcji zostaje nam schodek
z lastryka, termos z herbatą zrobioną rano w odległej krainie,
 (chociaż po co, no nie rób, no chyba podadzą nam szklankę wody).
Na razie podajemy sobie blaszany kubek na znak pokoju zostawionego
za drzwiami, pada śnieg, a za plecami u góry po lewej słychać pracę
klucza w zamku. Tak się zamyka drzwi. Tak się zamyka historię.
Niech tak będzie.




MUŁ. MODLITWA PIERWSZA.

Niech tak będzie, że oto jestem mułem pośrodku tej równiny.
I doskonały jest ruch połyskującego niebiesko lemiesza, którym
odkrawasz moją pustynię od pastwisk gdzie prawowierne stada
nie złorzeczą i są tobie poddane. Nie wznoszę oczu w oczekiwaniu
na deszcz. Jedyne co potrafię, to tkwić z boku krajobrazu jak gwóźdź,
zwierzę suche jak obol,  pęd  dzikiego krzewu pielęgnowanego
i porzuconego przez istotę o imieniu Noemi. Nie chcę winić nikogo
za radioaktywny opad wiosną, łykanie polopiryny S z własną żółcią.
Rozeszły się linie życia, zeszły się struny światła i usłyszałem siebie:
jestem wolny jak ścięty pień i mój na własność jest suchy step wokół.
A odpowiadał mi delikatny powiew wśród suchorostów: aż przyjdzie
wiatr i ogień po horyzont. Na pewno.




HURT. DETAL. CIM-CUM. MODLITWA DRUGA

Niech tak będzie, że  teraz się umniejszam w pracy drodzy
rodacy i w przestrzeń pozwalam płynąć sygnałom wszystkich
trzech muxów nadawanych z Synaju. Niech pocieszy was to
światło – mówię - i wiem, że wszelki ból zostanie usunięty
a wszelka szczelina zasklepiona. Rozpoznałem bowiem mowę
inżynierów i prastarych racjonalizatorów, klientów detalicznych
i domowych jebaczków, narzecza kobiet o bezzębnych szczękach
i majsterkowiczów. Dlatego zamiast się koncentrować, nawijam
koncentryk, zamiast widzieć, oglądam, zamiast słuchać - słyszę.
Sprzedaję chiński chłam polskim chamom aby mieli sygnał i aby
był on dobrej jakości tam gdzie go potrzebują -na działkach,
w altanach i we wszystkich pokojach jakie mają (licząc z kuchnią,
łazienką i ubikacją). Albowiem jest powiedziane – w domu ojca mego
- jana pawła woronicza - pokoi jest wiele. w pokoju zaś  będą wciągać
najwyższej jakości mental; Hare mental hare mental, mental mental
hare hare. A pełen bojaźni bywam, gdy o tym pomyślę, bowiem wiem,
że chwila poważnych zakłóceń a lud opuści domostwa, zacznie szukać
na ulicach swoich zaginionych twarzy wymachując dowodami
opłaconego abonamentu radiowotelewizyjnego, paląc po drodze poczty
i inne budynki użyteczności publicznej, tarasując drogi, przewracając
karetki na sygnale. Oto ostatnia rewolta do jakiej jest zdolny. Dlatego
czynię to, co nakazuje cennik i  przerzucam widłami najszlachetniejsze
wytwory metalopodobne z prowincji Shanxi i podaję ludziom a oni biorą
i wymieniają wzmacniacz na symetryzator. A wszystko, co czynię, czynię
w koszulce z wielkim napisem „Free Tibet” i wiem, że to jest dobre,
chociaż mało wiarygodne. Abdykacja to mało. Trzeba jeszcze wiedzieć
jak umniejszyć się zupełnie. Dlatego wychodząc wyłączam czerwone
bezpieczniki i nie ma mnie już na żadnej kamerze monitoringu,
nie wykryje mnie żaden detektor ruchu. Znikam za rogiem.

Zaczyna się inwazja. Na pewno.


_______________________________
publikacja za zgodą Autora

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisy ad personam będą usuwane