wtorek, 14 maja 2013

tożsamość co roku wpływa do rzek


Wojciech Jacek Pelc





moje schody rodzinne

w naszym poniemieckim mieszkaniu pokoje
znajdowały się na różnych poziomach, do każdego
prowadziły schody, a do babcinego jeszcze dwa.
strych był ciemny i pokusą, szczególnie

za przepierzeniami, które tata wykonał
z wielką starannością. tak jak sznurkowy
system do zapalania świateł. pamiętam radio
z ogromnymi pokrętłami oraz ocynkowane

wiadro w najbardziej ustronnym z miejsc
(jakoś zawsze kojarzę to z video clipem
zespołu Queen). pod schodami składałem
stare gazety i inne szpargały. tam też z siostrą

znaleźliśmy blaszaną miseczkę. po oczyszczeniu
okazała się biała, z napisami, flagą i swastyką
na dnie. przed naszym poniemieckim mieszkaniem

widziałem, jak z kamiennego schodka
mężczyzna sikał na ziemię. chyba
był pijany.

  

ziemie odzyskane nie obchodzą urodzin

powroty marnotrawne w takich warunkach są mroźne,
szczególnie, gdy już nikt nie pamięta syna,
a dom, który za chwilę ma stać się rodzinnym,
wychował naszych morderców.

w centrali miejsca mają po kilka nazw
i rozpuszczone korzenie. tożsamość co roku
wzbogaca jesienną ściółkę, wpływa do rzek,
jest wiekowo podpiwniczona.

lecz tutaj z każdej dziury wyłazi historia
i patrzy na nas dość krzywo, dlatego
nie liczymy czasu od dat, tylko od miejsc
niesprawiedliwych i do kolejnych powrotów.



„wolność kocham i rozumiem”

zawsze współczułem krajom z brakiem dostępu
do morza ponieważ to tak jakby nie móc w pełni oddychać
dożylnie dozować kakao skoro wiadomo
że najważniejszy jest efekt otwartych rąk
nad porcelitowym kubkiem

i wcale nie chodzi o plażę piasek bursztyn
czy mewy a o ten stan gdy stojąc na brzegu
dotykam nieskończoności potem odwracam się
i nadal jestem u siebie



____________________________________
publikacja za zgodą Autora

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisy ad personam będą usuwane