wtorek, 12 lutego 2013

Ciiii… robaczki – przykładam palec do ust

Piotr Picheta

Konstruktor dna
Ta iluzoryczność polega na tym,
że zacinamy się tępą krawędzią świata.

liczenie na umysł w chwili  śmierci
jest absurdalnie ryzykowne

A jednak, rozbieramy domy
z zachwytem przerzucając cegły.
Ideały są tworem idiotów
Liczy się tu, i naraz 
jeść, spać i srać,
nieuniknione przyjemności

Latami połykamy świadomość.
Wiedząca, pusta, doskonale naga
przytomność, która może
jedynie roztrzaskać echo
tak mocno wypatrywane.
kłębią się w szkielety,
i prują komórki,
naturalnie

nie chcę zasypiać
in absentia
Rozciągam sylabami
wnętrze nocy,
odsłaniam burty.



Kluczę

Widać w tym anemię
pożerającą kolorowe myśli.
Krwi obieg,
powinien znosić cię do końca
jak pierwsze wranglery kupione w Peweksie
tymczasem, to łóżko nas zniosło,
gdy nauczyło się dźwigać zastygłe ciała.
Krzyczę!
przemalować ciemność,
by nie zarastała oczu

mówisz – Wykluczone. Mam alergię
na ciebie.
 Wiesz,
za oknem chude blokowisko,
wciosane w krajobraz –
jedenaście kroków stąd do. Tyle
dzieli mnie od drzwi.
Inni tupią, by zagłuszyć ciszę,
ja zagarniam milczenie, by uciszyć innych.
Ciiii… robaczki – przykładam palec do ust 
– …sza. Już tylko samotność

wtulona w kaloryczne sny,
nasłuchuje ścian. 


Całopalenie

Są chwile, w których krzyżują się,
wszystkie słowa
Ojcze nasz i odpuść nam nasze
lata nieuwagi,

wpisane w miejsca,
których nie sposób wyleczyć już z ludzi.
teraz i zawsze, i na wieki,

odkrywam boleśnie, że
zmienność wiatru ogłasza inną prawdę
- wspólny papieros już nie zbliża oddechów. 
Ciałospalenie.

Mówisz:  
i ślubuję, że cię opuszczę aż do śmierci, 
a te trzysta sześćdziesiąt pięć zdrowasiek  
wystrzelonych w niebo rozerwie twoje serce

na szańcu różańca. Zabarykadowałem
pełną brudu i lepkiego błota myśl,
która jak szrapnel w pogardzie dla życia,
powraca, chichocze,
wierzysz durniu w błoga? 

_______________________________________
publikacja za zgodą Autora


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisy ad personam będą usuwane