Małgorzata Południak
Nosorożec nie zapomina
Próbuję nie wystraszyć pająków. Nie wiem, dlaczego
ludzie się ich boją. Za oknem psy gonią ogony - w
szaleństwie
są jak dzieci. Słońce nigdy nie było intensywniejsze:
matka Sary z trudem dźwiga kosze wypełnione dyniami.
Ogrodzenie paruje i przypuszczam, że wszystko jest błahe.
Realizacje filmów w bibliotece, zaufanie do szkoły -
kiedy poznałam Paddy'ego zrozumiałam, że bierze mnie na
serio.
Stopniowo przeczuwaliśmy, że nie chodzi o odrzucenie,
bo już polubiłam łagodny wpływ owiec, które przetaczają się
ze stoku na stok. Pod górkę, wiec nie trzeba do nich mówić
po francusku, lepiej po swojemu, kiedy wdzięczą się idąc
parami.
Dokładnie wzdłuż muru falują zielone grzbiety, gdy zanoszą
się
śmiechem, pękate od koniczyny. Nie pochłaniają więcej
niż nadzieja, że zdążymy przed herbatą.
Zaczęłam pisać ten cykl dla ludzi, którzy we mnie wierzą,
dla tych, co nie odrzucili śladów.
Wszystko mamy wspólne
Gdybym mogła wyśpiewać sekundy odchodzenia,
chwile, w których piękno otwierało się i gotowe do skoku
łączyło ze sterczącymi sutkami. Dreszcze blokowały krtań
i znowu pośród teatralnych póz wracałam obok
nie amerykańskich, a ciut angielskich, na sposób Eliota,
dziewcząt.
W tych warunkach można jedynie rozłożyć parasol, ten sam,
o który pytają cię na lotnisku. Rozplątujesz martensy,
a pan o czekoladowych oczach nazywa pięknością i słodko
obejmuje nadgarstki, byś się nie zachwiała pod wpływem
zbędnej postawy, kiedy trudno siebie pojąć albo zapomnieć.
Czy widzisz sens? Nie przynosi zysków tym,
których chciałabym uwolnić z ciemności i pogadać.
Zatrzymuję się na osiemnastym wieku, nie był light,
nawet nie potrafię biec przed siebie bez wspomnienia mapy,
zgodnej z krańcem świata. Miażdży wartość jałowej ziemi.
Jak reagujesz na układ dwojga, gdy idą w słoneczny poranek:
biała spódnica i spodnie - akurat to ich wyróżnia.
Po prawej stronie kwiaty, koszmarne i bez znaczenia.
Tracę pamięć. Owszem, pamiętałam przez godzinę
i niepotrzebnie głupio się poczułam, odbiegając od nóg.
Ubywanie
Róg nosorożca czyhając na pończochy dźga moje stopy.
Jego reputacja blednie, kiedy przechadzając się wśród owiec ciągnie
za sobą nylony ze szwem, dlatego pada z depresji.
Masuję jego stopy i opowiadam o nawykach ciała, zainteresowaniach
owiec, mękach, gdy odrzucona wełna tapla się w lokalnym błocie.
Żona potrafi rozmawiać z mężem, dopóki on nie mówi - znika,
a z nim popiół, przypalone spódnice, mankiety. Bariera zapachu.
Pozwolę mu, niech dzieli, rwie i rozrzuca resztki piór - poszukiwania wyczerpują.
Patrzymy z nosorożcem na graniczną, czerwoną linię, kiedy zmienia kolor i przed nami
wylewa się. Wyobraźnia z pustych naczyń - biografie kłamią, wyssane z palca.
Paddy opanował do perfekcji pijackie trasy. W końcu nie wytrzymuję
i przeklejam kierunkowskaz. Patrzę jak zdarł łokcie, rozbił nos,
czoło błyszczy się i przestaje marszczyć. Wiem, że nosorożec sztywnieje
za każdym razem, gdy przekręcam klucz w przeciwną stronę.
Rano pod drzwiami spali ściśnięci: owce, nosorożec i Paddy, tylko kury
wystraszone rozbiegły się. Jakbym urzeczywistniała kolejny koszmar.
___________________________
publikacja za zgodą Autorki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisy ad personam będą usuwane