Jakobe Mansztajn
2. chciwość
Jest przed piątą. Gdyby sąsiedzi za ścianą mieli koguta, ten zapewne piałby teraz na potęgę. Mają za to psa, który zaciekle ujada na widok kotów i dzieci. To durny pies, lecz w przeciwieństwie do koguta ani myśli chłapać jadaczką przed piątą nad ranem. Śpi w najlepsze, podczas gdy ja, pomimo ciszy lub właśnie z jej powodu – od kilku godzin nie mogę zmrużyć oka. Gdyby sąsiedzi mieli tego parszywego koguta, rzecz byłaby prostsza; gdyby pies sąsiadów znienacka dostał świra i w sypialni swoich właścicieli dojrzał nagle kota, rzecz także byłaby prostsza. A tak, poranek spędzam w ciszy, nerwowo roztrząsając, dlaczego nie mogę zasnąć kolejną noc i tylko gorączkowo przewracam się z boku na bok, zupełnie jak szaszłyk na ruszcie, który postanowił samodzielnie się upiec.
Świt z każdą minutą coraz odważniej przedziera się przez firanki, ściany mieszkania powoli odzyskują swój jasny kolor i wreszcie spostrzegam, że w łóżku poza mną nie ma już nikogo. Byłbym przysiągł, że ktoś tu wcześniej leżał. Byłbym przysiągł, że to ty leżałaś obok, choć to przecież niemożliwe – od paru dni jesteś poza domem, właściwie to jesteś znacznie dalej. Gdzie pojechałaś? Przypominam sobie, że mówiłaś o Krakowie, o przyjaciołach w Krakowie, których zamierzasz odwiedzić. Czyżby zatem kraków? Jak to się stało, że pojechałaś aż do Krakowa i kiedy będziesz z powrotem? I przede wszystkim: dlaczego to wszystko trwa tak długo? Pewnie zapytasz jakim prawem, ale nie powinienem był cię puszczać, gdziekolwiek teraz jesteś, gdziekolwiek jesteś – nie powinienem był cię puszczać.
Tymczasem świt z każdą minutą coraz odważniej przedziera się przez firanki. Żyłki światła bazgrają na ścianach bezkształtne formy i w oświetlonym kącie sypialni dostrzegam rozmyty kontur postaci. Przecieram oczy i widzę wyraźnie, oto stoisz przede mną jak żywa. W dłoni trzymasz porcelanową filiżankę i przerywając na chwilę tę straszliwą ciszę, co ciągnie się jak smoła, przemawiasz głosem, który jest moim głosem: nazywam się wolność, wolność i swoboda – trafić mnie to sztuka, po czym przechylasz filiżankę i natychmiast się rozpływasz.
Jest wciąż przed piątą, cisza w mieszkaniu powoli staje się nie do zniesienia. Wiesz, gdyby sąsiedzi za ścianą mieli odrobinę współczucia, kupiliby koguta zamiast trzymać w domu tego parszywego psa, który śpi jak zabity, choć przecież od dawna powinien ujadać.
__________________________________________________________________
publikacja za zgodą Autora
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisy ad personam będą usuwane