piątek, 2 grudnia 2011

Saligia - siedem grzechów głównych


Jakobe Mansztajn

6. gniew
mieszkanie jest prawie puste. jeszcze kilka dni temu stały tutaj krzesła, łóżko, komoda, sekretarzyk, w korytarzu czekały kartony z książkami i torba pełna ubrań, na ścianach wciąż wisiały zdjęcia. dziś została jedynie drewniana skrzynka z porcelanową zastawą w środku, nie licząc mnie, który stoi obok skrzynki, poza nami – martwa cisza opustoszałego mieszkania i tylko przez uchylone okno dobiegają okrzyki dzieci, które właśnie wybiegły ze szkoły.
wszystkie rzeczy, które do mnie należą, albo raczej – które do mnie należały, postanowiłem rozdać. meble trafiły do przypadkowej rodziny z ogłoszenia; książki, łącznie z tymi, których nie zdążyłem przeczytać, zwróciłem antykwariatom; ubrania wrzuciłem do blaszanego kontenera z napisem ‘pojemnik na odzież używaną’. w żadnym momencie mojej decyzji nie poczułem jednak tego, co mógł poczuć św. aleksy, gdy pozbywał się dobytku. nie ma we mnie bowiem szlachetnego filantropy, nikomu poza sobą nie chcę pomóc; jeśli wiem, że zrobiłem coś dobrego, wynika to nadziei, że być może uda mi się wreszcie wygnać z mieszkania echo bolesnych wspomnień.
minęło parę miesiący od dnia, gdy wyszłaś, albo może parę lat, w każdym razie nie ma cię wystarczająco długo i ja wystarczająco długo nie mogłem się pozbierać. przez cały ten czas dręczyły mnie powracające pytania: czy wiesz, jak to jest kroczyć co noc tą samą drogą z tym samym niesłabnącym przeświadczeniem, że innej drogi nie ma? czy masz pojęcie, co to znaczy oglądać raz za razem ten sam odcinek serialu, aż do utraty zmysłów? czy choć na chwilę poczułaś tę odpowiedzialność, jaka przypadkiem na ciebie spadła – odpowiedzialność za wyprowadzenie chorego z choroby? mijały kolejne miesiące i wciąż tkwiłaś w każdej z moich rzeczy – w każdej książce, w każdym swetrze, widziałem cię na każdym z czterech krzeseł w kuchni.
dziś mieszkanie jest doszczętnie puste. rzeczy, które do mnie należą, albo raczej – które do mnie należały, są teraz zmartwieniem innych. od tej chwili nie mam nic, poza skrzynką z porcelanową zastawą, ostatnią pamiątką z czasów konfliktu, której za chwilę także się pozbędę, rozbijając o podłogę talerz po talerzu, filiżankę po filiżance, ostatni raz zanurzając się w bezdennym szaleństwie i licząc, że po wynurzeniu odnajdę spokój.
_______________________________________________________________
publikacja za zgodą Autora.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisy ad personam będą usuwane