Hanna Dikta
Najpiękniejsza
kobieta w Warszawie
Hannie Golde
to nic że ślina mocz
piersi jak zwiędłe papierówki
ważne że uśmiechasz się już tylko do mnie
wargi zabawnie kleją się do dziąseł
obnażają zęby
w Kameralnej wciąż słychać tupot
twoich nóg tańczących kankana
wieszak czerwieni się lisią czapką
ale antyczne krzesło przy lampie
zajęła już inna Hanka
i to ona wypija co wieczór
malibu z syropem Grenadine
a w naszym domu cicho
kurz zarasta szyby
bez kształtu zapachu i smaku
nareszcie jesteś moja
Pogrzeb matki
najgorsza była cisza
jakby wszyscy solidarnie przestali oddychać
tylko dzieci błąkały się między mokrymi płaszczami
kopały w trumnę
MM pisze list
znów pan wyjechał doktorze Greenson
a mnie zostało tylko kilka włosów na grzebieniu
i wytarte oparcie fotela
posążek Freuda już panem nie pachnie
zlizałam z brązu ślady linii papilarnych
zawiązałam kokardkę na szczęście
na szczęście jakoś sobie radzę
sypiam tylko z co drugim taksówkarzem
czasem gaszę światło
nadal nie lubię leżeć kiedy wchodzą
wczoraj w wietnamskiej restauracji
kupiłam obiad bezdomnej
miałam nadzieję że nigdy nie skończy
czy pan wie jak to jest gdy ktoś naprzeciwko
nabiera na łyżkę makaron
nie pozwoliła się kupić
choć zaproponowałam łóżko z baldachimem i seks
w zamian miałaby głaskać mnie po głowie
wpychać do ust cukierki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisy ad personam będą usuwane