Teresa Rudowicz
Prolog
Możliwość obcowania z ciotkami – jest jak
możliwość noszenia ręcznie haftowanych spódnic.
Paulina Kowal
Basia poszła
pierwsza. zbyt młoda
łatwo pozwoliłam
jej odejść. został zapach
gorajki na
działkach, kompot z rabarbaru,
zostało imię nadane
sobie w sakramencie.
Lodzię żegnałam
najdłużej. ciągle jeszcze
wybieram drogę obok
kamienicy,
ten sam kostropaty
bruk podwórka.
szukam cieni, skrzypiących
schodów.
czegokolwiek.
Krysia w dziecięcym
języku znaczyła wakacje,
wspinaczkę po
drzewach, okno z widokiem
na odzyskaną rzekę,
kresowe dumki,
smutne jak myśl –
– Teresa… będzie
następna.
na ile świat mi bratem
i ja ze światem na ile
w ślad na ile rozbrat
nigdy nie byłam w Księżym
Młynie
ale to właśnie tu spotkałam
cię po raz pierwszy
w życiu najłatwiej o miejsca
i mniejsza o nazwę:
wspólne, magiczne czy święte.
słowa odrywają się od znaczeń: mała dziewczynka
nie jest już małą
dziewczynką, a drzewo, dom i ogród
zmieniają kolejność w
konieczność.
koniec może być początkiem –
terapeuta wie
jak stać się z powrotem
złotowłosą,
jak dotrzeć do tamtego domu,
pod tamtą gruszę,
zrywać maliny z krzaka. potem
długo myć ręce.
grzeczne dziewczynki nie
dotykają się same,
a złe córki nie rodzą dzieci.
zło, zło, zło, do piekła by się szło,
pal je licho, byle cicho.
iść boso po trawie wprost do
sadu, śmiać się
z odrapanych kolan i z mysich
ogonków
w za dużych kokardach.
jeśli rzeczywiście, co drugi
głupi ma szczęście,
jedna z nas dostanie łut.
dwa kroki w przód.
złud w bród.
*
prawdy
objawione
ja
w one
one
w ja
wiara
Exodos
kiedy otworzą bramy
żadna armia nie będzie zwycięska
po tej czy po
tamtej stronie staniesz tak samo pojedynczy
i tak samo daleko
każde z twoich źródeł – nie trafisz z powrotem
choć myślisz że to
łatwe łatwiejsze niż zasnąć i obudzić się
w tym samym miejscu
pod tym samym niebem na którym teraz
rysujesz palcem
kreski widzisz mój mały to cięciwa
musi być dobrze
naciągnięta inaczej nie uda się sztuczka
nie spadnie z nieba
żaden ptak nie padnie żadne zwierzę
a wszystkie
wodopoje strumyki jeziora zmaleją do rozmiaru kropli
ziarnka grochu
trzymam je w dłoni i dobrze mi z tym
i nie chcę żebyś
kiedykolwiek przynosił mi kwiaty
*
odkrywam karty –
dziesiątka kielichów a może pucharów
zdobytych w
mistrzostwach półświatka z którego wyrosłam
na dużą i mądrą
dziewczynkę tak mówią kiedy czegoś chcą
uśmiechają się przy
tym nie lubię tych uśmiechów
ich też nie lubię
dlatego czasem zabieram im portfele
wczoraj kupiłam
sobie bluzkę ma osiem guzików
i każdy zapinany na
małą sznurkową pętelkę
wisielec radzi
poczekać na lepszy czas na głupca
z którym zgubię się
w tłumie zniknę
*
biały królik Alicjo
ten biały królik nie daje mi spokoju
biega a oni patrzą
i te ich oczy wszędzie za mną chodzą
wczoraj widziałam
je w metrze u brodacza z fajką
a dzisiaj zagrodziły mi drogę kiedy przechodziłam przez
park
były zimne
niebieskie jak oczy gestapowca z opowiadań Marii
myślisz że to on
wracał właśnie z Pawiaka z głową koguta zamiast swojej
a może to był kot
albo tylko jego uśmiech albo ci czterej muzykanci
każdy ze swoją
melodią zamkniętą w czarnej skrzynce mówią że to cylinder
ale ja im nie
wierzę w lustro też nie wierzę i w żadną drugą stronę
______________________
publikacja za zgodą Autorki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisy ad personam będą usuwane