sobota, 14 grudnia 2013

Wszystko już obce, choć dobrze znajome


Grzegorz Wołoszyn



Wędki

Księżyc pruje srebrne chusty
o drzazgi spławików. Rzeka
nurtuje pytaniami, skrywa
drugie dno. Czas ulatnia się

w chałupach, puszcza nosami
bąble snu. Rzucamy z braćmi
przynęty między falujące
gwiazdy, wodzimy wodę

na pokuszenie. Echo niesie plusk.
Świerszcze szeleszczą ciszą.
Wrzask bażanta płoszy ciemność,
która trzepoce skrzydłem brzegu.

Nieważkość ważek na szalach
ociemniałych oczeretów,
podprogowa mantra komarów,
lepki syrop rosy, rechot śmieszek.

Żyłka ze świstem kroi tkankę
wody i wyjmuje klenia
błyszczącego jak wycięty organ.

Nasza duma wojowników
wykrwawi się jutro
na widok dziadkowego noża.



Przerwany spacer

Żabie perspektywy, wąskie, spodnie.
Wszystko już obce, choć dobrze znajome:
ulice, liceum, cele aresztu. Park.

Rysy w pamięci kreślą twarze –
kubistyczny witraż okuty mrokiem.
Ułamki beweli kłują powieki

i nie sposób przymknąć, dopiąć swe
ego z błysków, sileń, puklin. Prze czas,
choć się nie przelewa: otacza, zacieśnia

kręgi jak wyrzucony z wody kamień,
który uderza i zapada w punkt.
Z tego punktu widzę te same kręgi

biegnące w przeciwną stronę.



Appendix

Blizna się szczerzy jak uśmiech losu.
Ironiczny grymas darowanego,
któremu lepiej nie zaglądać,
bo da w zęby.

Siedzący we mnie nieletni
wyciął numer i musiałem się zaszyć
w najciemniejszym z kątów.

Stąd światło
smuży cieniem,
ręce drętwieją
od nadmiaru nocy.

Blizna się szerzy, snuje jak strzępki
grzybni, oplata kokonem.

I ma mnie.
I ma go.


___________________________
za zgodą i na życzenie Autora - wybór Reny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisy ad personam będą usuwane