Piotr Gajda
Wykwity
Pożar zakładów chemicznych to reklama
ognia? Odpuść sobie kolorowe fajerwerki,
których epicentrum jest opryszczką na wardze.
Co cię bardziej uwiera? Dom handlowy
czy poczucie straty? Towary zdjęte z półek,
żeby je zapładniać i rozmnażać? Wózek widłowy,
paleta, skrzynia? Królestwo za chipsy?
Zawróć do annałów dzieciństwa i starego
budownictwa, porzuć wijącą się w niezliczonych
splotach architekturę przyszłych wspaniałości.
Król jest nagi i swędzi go ciało. Drapie się
w intymnych miejscach, podrażnioną skórę
rozdrapuje paznokciami, mocno, bez ulgi,
z odgłosem podobnym do trwożnego szelestu
banknotów w skarbcu. Każdy nakład cię wyczerpie,
rozmieni na drobne i wrzuci do aparatu.
Czy właśnie tam chciałeś się dodzwonić?
Usłyszeć przerażony wrzask operatora,
który zapomniał się, że jest automatyczny?
Ścisły post
Sześć Boże! Miałem sześć żyć zamiast siedmiu,
wszystkie tracąc boleśnie jakbym w imię cięć
przesuwał ostrze brzytwy po grzybkach smakowych
na języku prohibicji. W myślach hołdowałem
błyszczącej politurze dostatku, pełniąc żywot
niby najcichszy z księgowych, opisany na giętkich
arkuszach statystyk, którymi w zgodzie z rzemieślniczą
sztuką kryto strzelisty dach deficytu, obliczając
wymiar
za pomocą matematyki – królowej nauk ścisłych.
Słodycze
Świat tak długo nas lepił, aż ulepił. Nazajutrz
wszystkich znowu przywiedziono przed witrynę
cukierni. Jedliśmy pączki i całowaliśmy rączki.
________________________________
publikacja za zgodą Autora
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisy ad personam będą usuwane