Kazimierz Rink
UCHODŹCY
Błędnym ognikom K.Mętraka
Wychodząc z
miasta zostawiamy tunel
Tam żadnych latarni nabrzeżnych światełek
Tam żadnych latarni nabrzeżnych światełek
To co mieni
się celem W końcu rani dumę
Na
grzęzawisku złudzeń i stercie stłuczonych butelek
Pozornie
jak dawniej Kindersztuba białe kołnierzyki Jula
Dylemat
pierwszy z brzegu Odpowiedź w tyralierze pytań
Zgoda na to co przeszło Po nocnych upiorach torturach
Zgoda na to co przeszło Po nocnych upiorach torturach
Bezsenność
wciąż ta sama pośród unerwień zaszyta
Pozostaje
niewiele ułamek otuchy Że w cząstce Braku
W soczewce
rozpaczy wąskiej jak słomka rozczarowań
Błyśnie odkupienia woda a twoja Eros i moja Thanatos
Błyśnie odkupienia woda a twoja Eros i moja Thanatos
Wejdą w
labirynt przeznaczeń bez jednego słowa
Możesz mnie
jeszcze odnaleźć Nie odszedłem na odległość stopy
Poza
urwiskiem zmierzchów odwrotów twoich inicjałów
Nic mnie
nie powstrzyma I pewnie lepsza ta smuga
Od istoty cienia
niż światło wschodzące odbitych kryształów
OCZY
Dwa w przewężonym
przesmyku
odbicia jeziorek
lornetka wszechświata
oprawiona w kotyliony światła
kipiącą Niagarę pasteli
poręczna
możliwość podróży
do kresu
nocy w pamięć
poza widmo
ołowianej chmury
rzut na
taśmę tęczówki
sokola
nieskończoność mety
obrazów
kadrów stop-klatek
i blasków
galerii
poprowadzą
na szafot
ale
cienkość porysowań tafli
po łyżwie
obrócą w
głód piękna
nie
zasłaniaj im
czułej
tajemnicy śniegu
jeśli
podpalą horyzont
i znowu
zamruga lampion
zgaszonego
brzegu
ISKRA W
POPIELNIKU
Ach, przewiercić,
przewlec przez igielne ucho
wszystko co
przetrwa, co może nas przetrwać,
małego kocurka od
chłeptań i ginu naparstek,
katleje nad
ciemnym stawem, białą wstążkę
upinaną na granat
w czas pierwszej komunii,
spruty sweter na
zimę, nosiła go mama, owszem
z owczej wełny po
naszych nizinnych owieczkach.
Nie wyrzucać
zegarka, co dawno nie tyka i
z klasera
wydłubać sercu bliski kiedyś znaczek.
Pomyśleć o oczach
Audrey Hepbern odbitych
od marzeń o
Rzymskich wakacjach i stopy
zanurzyć w tamtym
ciepłociekłym od upału błocie.
Wystarczy. Czyż
doprawdy zostajemy sami
u kresu wędrówki z próżnią między snami?
Przypuszczam, że wątpię. To tylko czasem
Przypuszczam, że wątpię. To tylko czasem
przysypia w nas ogień.
Letarg. A po nim
Tęsknota. Za iskrą
choćby, za wygasłym lontem.
_____________________________________
publikacja za zgodą Autora
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisy ad personam będą usuwane