Wojciech Szczurek
chyba ją kocham
pokój na strychu
łóżko skrzypi ― wielu wcześniej
czy to ważne
łóżko skrzypi ― wielu wcześniej
czy to ważne
omamiłem?
zmrok ―
leży na boku
noga lekko podkurczona
palec na udzie zachętą
rozchyla usta
leży na boku
noga lekko podkurczona
palec na udzie zachętą
rozchyla usta
― jestem panią nocy
nieuchwytna
nawet teraz
drżącą ręką kreślę na jej skórze pierwsze słowa
by została przez grudniową chwilę
drżącą ręką kreślę na jej skórze pierwsze słowa
by została przez grudniową chwilę
zmarszczek nie
ma
sprawdziłem ― na wszelki wypadek
― dziwak
sprawdziłem ― na wszelki wypadek
― dziwak
rozchyliła
żebra...
― ― ―
poezja jak
kobieta
rano patrzę kto obok
rano patrzę kto obok
zaciekawiona
pamiętasz?
pamiętasz?
czas żałoby
krwawa ofiara z
liści nie pomogła
zastygły ukorzone w goryczy zapomnienia
litościwy śnieg okrył nagość pomarszczonych złudzeń
w szkieletach drzew modlitwy
jęczą zawodzącym wiatrem
zastygły ukorzone w goryczy zapomnienia
litościwy śnieg okrył nagość pomarszczonych złudzeń
w szkieletach drzew modlitwy
jęczą zawodzącym wiatrem
ostatnie krzyki
stracha na krawędzi ―
wróble jeszcze nie dostrzegły dziurawego kapelusza ―
wygrał ― małe ale zawsze
załamuje ręce kiedy na cztery strony zaspany siew
albo gdy budzi się ― już czas?
― zieloność teraz nie w modzie
wróble jeszcze nie dostrzegły dziurawego kapelusza ―
wygrał ― małe ale zawsze
załamuje ręce kiedy na cztery strony zaspany siew
albo gdy budzi się ― już czas?
― zieloność teraz nie w modzie
znudzony mróz
strzela palcami w gałęziach
pewnie na rozgrzewkę
położył kożuch na wygłodzonych potokach ―
sztywny gdzieniegdzie dziurawy
― śnijcie o pierwszym śmiechu przebiśniegów
niezdecydowany wiatr przesypuje puch
trochę z nudów
tobie mniej ― nie ― tam bardziej układnie
gust najważniejszy
pewnie na rozgrzewkę
położył kożuch na wygłodzonych potokach ―
sztywny gdzieniegdzie dziurawy
― śnijcie o pierwszym śmiechu przebiśniegów
niezdecydowany wiatr przesypuje puch
trochę z nudów
tobie mniej ― nie ― tam bardziej układnie
gust najważniejszy
ogień kurczy się
lękliwie
zapomnieli ― co prawda na chwilę
ale żar słaby
płacze ― może zdąży i nie braknie łez
nim czerń
zapomnieli ― co prawda na chwilę
ale żar słaby
płacze ― może zdąży i nie braknie łez
nim czerń
― ― ―
mówcie co
chcecie ― biel kolorem żałoby
słońce umiera długo
słońce umiera długo
jak znicz
słonecznikowy król
co rano
sztucznym miodem
herbatę miętową słodziłaś
więc ruszył wieczorem w drogę
choć teraz brodzi w pokrzywach
herbatę miętową słodziłaś
więc ruszył wieczorem w drogę
choć teraz brodzi w pokrzywach
słonecznikowy
król
słońce gołębiom kruszy
domowi brakło tchu
więc na pewno nie wróci
słońce gołębiom kruszy
domowi brakło tchu
więc na pewno nie wróci
sztuczny miód
dzisiaj w modzie
przez cały dzień go podają
na zdrowie - mało kto powie
przed nosem drzwi biedzie zamkną
przez cały dzień go podają
na zdrowie - mało kto powie
przed nosem drzwi biedzie zamkną
on
czasem w kubku cud
zmarzniętą dłonią odnajdzie
słonecznikowy król
i uwierzy w to prawie
zmarzniętą dłonią odnajdzie
słonecznikowy król
i uwierzy w to prawie
sztuczny -
dziurawą łyżką
więc pewnie lepiej w Bieszczady
na połoninie przysiąść
tam wreszcie czas będzie martwy
więc pewnie lepiej w Bieszczady
na połoninie przysiąść
tam wreszcie czas będzie martwy
słonecznikowy
król
chłód niby więc czemu tak ciepło
ognia nie trzeba mu
bo w wietrze odnalazł pewność
chłód niby więc czemu tak ciepło
ognia nie trzeba mu
bo w wietrze odnalazł pewność
___________________________
publikacja za zgodą Autora
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisy ad personam będą usuwane