Kacper Płusa
fermentacja
wyobraziłem sobie, że twoja twarz ma
kształt jabłka jak grzech
i dojrzewa we mnie pod powierzchnią
skóry. obudziłem się. dotknąłem
świeżego zarostu.
policzek i metal nad umywalką były
nauką odchodzenia
w tworzywo. krew gęsta jak moszcz to
ślad
kontaktu z ostrzem, spływa, kropla po
kropli, barwi wodę.
nad rozlanym winem lepsze niż płacz
jest milczenie.
chodzi przecież jedynie
o wyrabianie smaku, zgodę na gorycz.
z
cyklu cztery pory roku – jesień
zatrzymałem się w hotelu, w którym
jedynie pęk kluczy jest na każdą kieszeń.
obserwuję rzeczy martwe: naturę i
czujniki ruchu. po pragnieniu podróży pozostało pierze posag
ptaków. obietnica miękkiego lądowania wytarta jak banknot, dywan,
który tłumi kroki.
rozkładam kwiaty w intymnych
miejscach, na stole lub łóżku. to jak telewizyjne transmisje
momenty wycięte podczas montażu:
debaty pustych krzeseł, przegląd znaków wodnych.
zawijam bukiet w bibułkę jak tytoń
by móc dotykać bezgłośnie szczątków, próchna
odzwyczajać się od kobiet, po których
wszystkie miasta są kartaginą, pachną spaloną ziemią.
wiersz
z cyklu: cztery pory roku - zima
zima rozrasta się pozbawiona krawędzi
i konturów jak śnieg i dzieci.
noce są zbyt długie by je przespać.
zaciemniają obraz. ja, obserwator,
używam białego boga jak soczewki,
wycinka.
ile trzeba przejść by go wyolbrzymić
do rozmiarów kuli? ile rozmów toczyć?
czy zmartwychwstanie to ten moment, gdy
po roztopach zacierają się ślady na polach
a podeszwy ociekają wodą?
istnieją też płaskie powierzchnie,
czas, który nie zdążył ich jeszcze zakrzywić.
lód przebity łyżwą ukazuje rysę
podłużną jak wskazówka.
na śliskie tematy muszę znaleźć
antidotum: sól w ranach, piasek w oczach.
______________________________________________________________
publikacja za zgodą Autora
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisy ad personam będą usuwane