poniedziałek, 10 czerwca 2013

Wśród trzcin stygmaty: ostygłe gniazda, sen w strzępach.


Krzysztof Kleszcz


Na wozie

Tak jakby już był z prochu,
w łunie skrzepów i włókien,
w rozklekotanym wozie,
mniej wyraźny niż szpadel.

Na razie słyszy, że ziemia
to niedźwiedź, który w barłogu
rzęzi jak silnik Ursusa,
chrapie przez sen, że go weźmie,
że jak się zbudzi, to zeżre.




Pieta

Płoche ciepło pierzcha. Rzeka tnie się brudnym szkłem.
Wśród trzcin stygmaty: ostygłe gniazda, sen w strzępach.
Ranne rzęzi, rządzi zimne, wszędzie graffiti, domy
oznaczone bazgrołem. Wszystko płynie – nurt niesie
zmarznięte truchła, kukły, parodie, a potem nakrywa
kusym prześcieradłem, martwe. Jak pies, jak pies
powtarza K. i tarza się w zdechłym.

W katedrze zimny kamień. Nieogrzewane mury
wydrążone jak orzech. Znalazłem na ścianach chaos,
co zastygł beznadziejnie w marmurowy wzór.
Znalazłem matkę, co dźwiga syna.

Wierzę na moich drzwiach, bezrozumne,
pisane kredą, śmiercią.



Wodołaz

Dni płyną. Goni nas wściekła piana, chce nam
oblepiać usta. Nasza łajba pruje fastrygę
między błękitami, czasem orze podwodny zagon,
a wtedy kiełkują za nami wodorosty.

I jeszcze jedno okrążenie – gwiżdże wuefista.
Buty przesiąkły, potem musiałem cały dzień
chodzić po wodzie. W spuchniętej kostce
zamieszkał Bóg i teraz przeszywa mnie

jego ból. Widziałem psa, który jadł panu z ręki.
Na ramieniu mam duszę, dyszę jak parowóz,
wypełniony mocą, przemoczony. Z kieszeni
(zobacz synu, jest tu twoja zguba) wyjąłem fokę.


_____________________________
publikacja za zgodą Autora

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisy ad personam będą usuwane