piątek, 28 czerwca 2013

myśli dalekie często od własnych


Anna Blaschke



choroba zwana teatrem

urodzeni za kulisami
rozgrywają scenę po scenie
krążą według własnej koncepcji
inscenizacji nie szukają suflera
podpowiedzi inspicjenta znaku
wejścia i wyjścia

wychowani za kulisami
skażeni wirusem zdeptanych desek
zarażają chorobą dożywotnio
nieuleczalną miłością do słowa
unoszonego po ostatnie rzędy
zasłuchanych

dorastający za kulisami
nie uciekają od tłumu
pierwsze skrzypce im nieobce
myśli dalekie często od własnych
głoszą do chwili gdy kurtyna opadnie

światło zgaśnie



po schodach

wchodzi dysząc zadyszką
tchu brak oddech krótszy
kolano skrzypi zgrzyta
ostrogi ostro tną pięty
pot rosi czoło spływa do
ust spierzchniętych sucho
płuca bolą serce łomoce

za drzwiami
łyk wody ręcznik kapcie
miękka kanapa poduszka

schodzenie nie boli
myśl o powrocie
uwiera



terapia

odkrycie bez euforii
niebo spadło
przygniotło zabolało

nie jestem Samsonem
nie we włosach siła
spłynęły bez śladu

nie liczę kropel
przywiązana cienkim przewodem
do toksyny nadziei

schody do nieba
pierwszy stopień najwyższy
potem coraz lżej

wschody i zachody
zlewają się w strumień
światła i cienia

słońce daje życie
brama oddala się
chwilowo

jestem jak Wenus z Milo
niepełna
nie mam też konia ni łuku

idę przed siebie



________________________________
publikacja za zgodą Autorki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisy ad personam będą usuwane