Roma Jegor
Urodzić
się raz jeszcze - nielegalnie,
jak
drugie dziecko Chińczyka.
Raz
jeszcze się urodzić,
stawiać
litery w porządku nielogicznym,
zdarzenia
według tego co się wyśniło,
uczynki według
potrzebujących.
Bez
strachu czy konie już osiodłane,
czy
dyby pasują do kostek i przegubów.
Urodzić
się znowu ,
stawić
czoło własnej dumie,
gońcom
i królom szachowym.
Z
miłości usynowić podwórko,
dziadków,
dzieci, białego królika.
Życzenia
spełniać, bajki rysować,
jak
magik wyciągać litery z traw i pyłów.
Otworzyć
bańkę światła
i
pozwolić sobie popłynąć - najlepiej w środku lata,
gdy
już będę wypchana życiem po pręciki i słupki,
po
nagle różowy błyszczyki czarną panterę,
która
urosła we mnie całkiem nielegalnie
pod
plisowanym granatem spódniczki
i
krochmalonym szronem bluzki.
Bezdech
Książkę dał mi listonosz o wyblakłych oczach
Nie wiedział że trzyma w rękach pożar twojej
krwi
jęk języka gotyk podniebienia
wszystkie radości świtów
czarne Świtezianki
dzwonki słów pawie uczuć
gorzkie perze smutku
pożar myśli zajętych od zgagi na sercu
On znów o nowym roku o emeryturze
o korytarzach pełnych zwiędłych niemych listów
Podawał mi do ręki smyczek twoich nerwów
Nie wiedział że ma w palcach grupę czyjejś krwi
skrawki skóry paznokcie włos łonowy Ewy
pola bitew stołowych łany piór złamanych
nadzieje burze popiół
bezdech kiedy czytam
Kokon
Pamiętasz
Świat był ciepłym kokonem
Jak czółenka rtęci biegaliśmy od końca do końca
do Mertowej po żurek
do Nowaka po buraki co dają krew
a u Cieplaków ciastka były jak dzieła sztuki
magicznej
Wszystko w nas kwitło
kokon miał złote nici i ciepłe ręce
a my chleb z cukrem niciane rajtuzy
i zielone Ukajali w porzeczkach
Odkąd rozsypał się kokon
mówmy dzień dobry ludziom
którzy nie znają naszych imion
I tylko czasem kwaśne dni niosą zapach
kiszonych ogórków z beczek u Koli
i zaczynają pracować nam ślinianki
______________________________
publikacja za zgodą Autorki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisy ad personam będą usuwane