środa, 5 grudnia 2012

Pieśń o małym rycerzu



Grzegorz Wołoszyn


Powiewają niebieskie chorągwie
chabrów. Osty ostro łupią
w membrany łopianów.
Pokrzywy zwierają szeregi,
ostróżeczki i blekoty idą
za kurzośladem na pierwszą linię.
Lniczniki nabijają
prochem makówki.

Ostrożnie wymijam straże
wrażych ostrożeni, trąbię
na pohybel i szarżuję
leszczynową szpadą.

Trup ściele się gęsto,
ociekam cały zieloną
posoką, wszędzie wokół
martwe ciała chwastów.

Jestem ranny.
Dłonie i nogi poniżej kolan
całe mam w piekących bąblach.

Kiedy wracam do domu,
mama bierze mnie do mycia,
dziadek jakby nigdy nic kurzy
papierosa, śnięte krowy
wracają do obory, leniwie żując
pleniące się cienie.

W końcu Droga Mleczna
odkrywa, komu należą się gwiazdy
i wpływa pod poduszkę
przez otwarte okno.

___________________________
publikacja za zgodą Autora

3 komentarze:

  1. ten klimat mi pasuje
    - Julo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę te łąki i rżyska i cieplo się robi to....lato... anna.m

      Usuń
  2. Tak, to lata stopione w jedno symboliczne lato. Wszytko to autentyk. Bardzo się cieszę, że mogłem takie klimaty przerobić na własnej skórze. Teraz nawet na wsi dzieci raczej klikają niż sieją pogrom wśród chwastów własnoręcznie uciętym kijaszkiem.

    G. W.

    OdpowiedzUsuń

Wpisy ad personam będą usuwane