Waldemar Kazubek
Preparowanie ćmy
Pokażę ci wszystko. Mamy dużo czasu.
Nim cię poznałem, nie mieliśmy
wcale. A teraz będę ci groził, to będzie
groźba, jak miód.
Zabiorę ci wszystko. Masz tyle sukienek.
Od chwili poznania, zechcesz chodzić
męka, jak maść.
Opowiem ci wszystko. Masz tyle tajemnic.
Mów szeptem, od kiedy się znamy nie liczy się
słuch. Będę węszył; wszędzie ciebie
zwietrzę, jak wilk.
I oddam ci wszystko. Zostaw mi swoje
szpilki do włosów. Gdy w końcu odejdziesz,
czas wbije się we mnie, zawisnę na nim
w gablocie, jak ćma.
Zmierzch czerwonych ciem
Tamtego wieczora, pamiętasz, pojawiły się robaki. Oczywiście,
wcześniej tym robakom urosły skrzydła. Wiesz, takie moty,
coś jak mole, małe ćmy– zgnieć - a masz pył na rękach.
Oczywiście nie do końca krew,
ale zgnieć, wołają, choć wcale
nie wiesz, która to noc rozmazana i czy w ogóle menstruacja,
zachód słońca, czy tylko czerwone mrówki rozszarpują balkon.
Topienie ćmy
Ćma w butonierce. Dziesięć śliskich dni. Schodów
dryf. Gdzie wszyscy są nieszczęśliwi, tam stromy szał
i nic nie jest niemożliwe. Kieszenie pełne resztek motyli.
Pieniądze już tylko z cylindra. Magia! Patrzcie, patrzcie
dziewczęta. Zielone! Otwórzcie im brzuchy, gdy resztkę
będzie mi mewą, pięść słońcem wschodzącym nad
oceanem, który - jak każdy - też nie ma marginesu.
________________________________
publikacja za zgodą Autora
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisy ad personam będą usuwane