środa, 7 listopada 2012

Mała kolekcja ciem. Tryptyk

Waldemar Kazubek




Preparowanie ćmy

Pokażę ci wszystko. Mamy dużo czasu.
Nim cię poznałem, nie mieliśmy
wcale. A teraz będę ci groził, to będzie
groźba, jak miód.

Zabiorę ci wszystko. Masz tyle sukienek.
Od chwili poznania, zechcesz chodzić
naga. I teraz będę cię męczył, to będzie
męka, jak maść.

Opowiem ci wszystko. Masz tyle tajemnic.
Mów szeptem, od kiedy się znamy nie liczy się
słuch.  Będę  węszył; wszędzie ciebie
zwietrzę, jak wilk.

I oddam ci wszystko. Zostaw mi swoje
szpilki do włosów. Gdy w końcu odejdziesz,
czas wbije się we mnie, zawisnę na nim
w gablocie, jak ćma.



Zmierzch czerwonych ciem

Tamtego wieczora, pamiętasz, pojawiły się robaki. Oczywiście,
wcześniej tym robakom urosły skrzydła. Wiesz, takie moty,
coś jak mole, małe ćmy– zgnieć - a masz pył na rękach.

Oczywiście nie do końca krew, ale zgnieć, wołają, choć wcale
nie wiesz, która to noc rozmazana i czy w ogóle menstruacja,
zachód słońca, czy tylko czerwone mrówki rozszarpują balkon.



Topienie ćmy

Ćma w butonierce. Dziesięć śliskich dni. Schodów
dryf. Gdzie wszyscy są nieszczęśliwi, tam stromy szał
i nic nie jest niemożliwe. Kieszenie pełne resztek motyli.

Pieniądze już tylko z cylindra. Magia! Patrzcie, patrzcie
dziewczęta. Zielone! Otwórzcie im brzuchy, gdy resztkę
skrzydeł strzepię już do kieliszka. Odgryzę mankiet

będzie mi mewą, pięść słońcem wschodzącym nad
oceanem, który - jak każdy - też nie ma marginesu.
 
________________________________
publikacja za zgodą Autora
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisy ad personam będą usuwane