czwartek, 1 listopada 2012

Rozmowa wierszem z benefisu Anny Blaschke - cz.II

Anna Blaschke & Stanisław Pawłowicz



kalejdoskop

kaszmirem w jedwab tulone
oczekiwanie
tylko na użytek własny
w nasz ślad

nie dośniłem wczoraj
i nie dowierzam dziś

systemy i aorty sensu
prawa i zabezpieczenia
śmieją się w twarz z bliska
aż do czkawki siłaczy
w obronie siebie

chichot czasu

zobacz
tam nasza gwiazda

a ty tak jedwabna
i kaszmirowa
jak szal
na zziębniętej duszy


***

w kawiarnianym ogródku
na starym Kazimierzu
piłam dziś drinka
żeby się zagrzać

w kawiarnianym ogródku
piłam dziś drinka
jakiego kiedyś
tobie podano
sączyłam wolno
a Szeroką szeroko
płynął potok ludzi

w kawiarnianym ogródku
piłam dziś drinka
zrozumiałam że
tamten wtedy
nie ma znaczenia
dla teraz


drzemka przy kawie

siedzę pod parasolem
na krakowskim Kazimierzu
pod pretekstem filiżanki kawy
i błogosławię wieczorną ciszę

starsza pani z ratlerkiem
obwąchują każdy kamień
trzymając się za smycz
jak w starym małżeństwie
spoglądają na siebie
myśląc o nowym kubraczku
na zimowe spacery
pani ma stare futro

kupi sobie torebkę z krokodyla

zakochani czytają siebie dotykiem
jak niewidomi
od tygodnia wiedzą wszystko o życiu
ratlerek im nie zazdrości
bo nie myśli o seksie
od kiedy zagłaskano go na śmierć

kupią sobie rottweilera

a ja cóż ja
łowię ruchy bioder przechodzących kobiet
i buduję pomniki pod ich bose stopy
dobierając cokoły bez pytania o zasługi

kupię sobie terrano



jaśminowe sny

niewiele mam do powiedzenia
w pobliżu tajemnicy
za mało ciepła w dłoniach
bez blasku świec

w cieniu twego zapachu
zdradzam marzenia
pobłażam bezsennie
nim zbudzi się świt

ze szminką na koszuli
krawat pod twoje szpilki
tańcem w rozszeptaną noc

dziś zapłacę kaczeńcom
za całą łąkę
choć tylko się krzyczą
nad mokradłem

zobacz

budzą się motyle


zakwitły już akacje

jest ciepło
słońce ostatnim dotknięciem dnia
pieści świat
wiatr unosi skrzydła sennym motylom
aromat kwiatów akacji
odurza nadzieją lata

jest pięknie

lecz kiedy mijam twój dom
wdycham przykry zapach zapomnienia
już nie pamiętasz
choć nic się przecież nie zdarzyło
a może nie chcesz pamiętać
że tak właśnie było tamtej wiosny

nie odczytałam wtedy twoich myśli
mówiłeś do mnie milczeniem
i słałeś sygnały
w nieznanym mi języku
w dziwnym przekazie gestów i spojrzeń

tak cudnie pachną akacje
w ich woni wraca ten jeden
jedyny dzień
kiedy również bieliły się drzewa
mijane w pędzie
wzdłuż mojej krótkiej drogi do gwiazd


weź mnie ze sobą

weź mnie ze sobą
do twego nieba

zasuń zasłonę
i wpisz
w tylko z tobą

zabierz mnie
aleją modrzewiową
do granic zieleni

               
dylemat

pokochałem nadzieję
w drodze do sensu
choć wiem że odejdzie
na progu pewności

zaprzyjaźniłem się z wiarą
lecz i ona kiedyś
na końcu grawitacji myśli
nasycona przemijaniem
zamknie horyzont
w poznaniu doskonałym

uczę się miłości
bo nie zamyka wymiarów


***

uczę się ludzi jak języków obcych —
inaczej są napisani
inaczej należy ich czytać
inaczej rozumieć wyrazy —
twarzy gestu oczu

szukam właściwych znaczeń
grzebię w słowniku duszy
lecz nie mogę czasem
odnaleźć właściwego klucza
jak teraz

zaszyfrowany jesteś kodem
którego nie potrafię
właściwie odczytać

droga

tak blisko jestem
a tak mi daleko
do twego serca

tak blisko jesteś
a tak ci daleko 
do mej duszy

jesteśmy razem
a idziemy obok
naszych snów

a kiedyś
za późno
zapłaczemy

nad śladami
naszych stóp

_________________________________
 wiersze pisane kursywą : Anna Blaschke



publikacja za zgoda Autorów
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisy ad personam będą usuwane