wtorek, 3 kwietnia 2012

święte szkło

                                                                                    Robert Miniak


nie przynoś mi ściółki z lasu synu,
ani żadnej rzeczy, która jego jest
 (R.M. Przerastanie)

tej wsi już nie ma, tylko niektóre kamienie
łaszą się jak dusze kotów. mech jest miękką
sierścią. gładzisz pod włos a za palcem pozostaje
smuga, jakby ktoś po zielonym przesunął samolot.

w chałupie po prawej mieszkał batko Kostia:
(ten, który obiecał, że nigdy nie dorośnie do cmentarza -
bo po co latem zakładać na siebie trawę,
kiedy ciepło, lepiej z krowami pójść, pozwolić im

skubać
). straszył dzieciaki, że pod ziemią rosną
ludziom włosy. wyłażą jak trawa między kamieniami,
plączą stopy w kołtun. wszystko się rozpadało jak ta
stara cerkiew. z witrażowych okien wypadali

święci. najdłużej trzymał się Chrystus. widać, że się szarpał,
próbował zmartwychwstać, choć przez święte dziury
wlatywały muchy. w ruinach zbierałem kolorowe
szkiełka. kiedyś były Ciałem.



tracheostomia


landszaft:

przed kościołem klęczy człowiek
i szeleści. łapie oddech.trzy po trzy
z gardła wysnuwa jak nitkę,
kamyki nawleka, albo:zdrowaś
Mario, zdrowaś.


dłoń sękata od laski,
czarna rękawiczka bez palców.
pruje się, nitki wyłażą, zaplątane
w pacierz jak w skołtuniony kłębek:
Bóg zapłać, Ojcze nasz, nie pozwól
zgubić wątku.

drobniak brudny od podszewki.
do schodów kolanami przyrósł,
kolanami pacierz podpiera.
za daszek czapkę trzyma. stary
sweter mechaci się, rozłazi, nitki
z niego wiszą.

trzeba upleść pacierz,
zanim się zaczepi, postrzępi
o tę dziurę w krtani.



oparzelisko


tamtego roku zginął stary Kula.
od kuli. a mróz był gruby i lód na dwie pięści
na rzece rósł, jak kożuch na mleku.
a potem mówili, że wszystko nic, bo przecież
do nieba poszedł. tylko Kulina krzyczała, że
coś tam w niej pękło i boli. oparzelisko jakieś.

w tamtym roku mróz był tak straszny, że
gruby Kula do rzeki poszedł i lód
pięściami bił, żeby nie rósł. zakłuło widać
rzekę do boląca, bo pojaśniała na wierzchu
jak mleko i coś tam w niej pękło. mówili,
że oparzelisko. tylko kożuch odkuli. Kulina
krzyczała na niebo.

w tamtym roku Kulina chodziła za rzekę.
do nieba - jak mówiła, a wszystkich brał mróz.
a potem gruba leżała na kożuchu i krzyczała,
że coś w niej bije pięściami, i pękła od spodu
jak oparzelisko. z którego wyrósł mały Kula.
do mleka,
do rzeki.


____________________________________________________________________
publikacja za zgodą Autora

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisy ad personam będą usuwane